Witam,
Tutaj też dopiero pierwszy post w tym roku.
Ale tu jest "grubo" - może lepiej powiedzmy , że było "grubo"...
Jako, że należę do tych akwarystów , którzy nie tylko się chwalą jak to jest pięknie i bezproblemowo tym razem opowiem o problemach , które to właśnie mnie nawiedziły...
W zasadzie wszystko się zaczęło na początku roku 2022r. Ni z tego ni z owego niektóre SPS przestawały polipować, na szybach zaczął pojawiać się jakiś dziwny nalot, taki brązowawy ale moja czujność tego nie wychwyciła ,że zaczyna się dziać coś niedobrego. Nalot był z dnia na dzień coraz bardziej agresywny , a z szyb zaczął pojawiać się także na skale i co najważniejsze na koralach! Pierwsza reakcja - czyszczenie szyb, odsysanie wszystkiego i pełna paleta testów. Kh nawet takie jak powinno być ale azot strzelił chyba do 50. Ciężko było mi stwierdzić po testach Saliferta ale dla mnie było to około jednak 50. Szybka podmiana wody i próba ogarnięcia co było przyczyną takiego wysokiego azotu. Otóż ku mojej "nieuwadze" od jakiego czasu nie widziałem w ogóle w zbiorniku ani ślimaków (a miałem ich 4 sztuki) i krewetki. Nastąpiła u mnie niestety "kumulacja" nieszczęśliwych zgonów a w takim małym szkiełku to nie mogło pozostać bez śladu. Acropory zaczęły schodzić z dnia na dzień...niestety. Została mi jedna i tu jest sprawa o tyle dziwna to jest Acropora Tenuis , która myślałem, że odejdzie pierwsza. Potem Montipora "zielona" , która tak pięknie mi porastała prawie 40% skały...Potem Pocillopora Damicornis - taka , która była ze mną prawie od początku o kolorze niebiesko - fioletowym. Za to miękkie napompowane i zadowolone jak nigdy. Oczywiście Acropora Hyacinthus ( jedna z moich ulubionych) także odeszła na wieczną rafę...niestety wszystko to przeze mnie...czujność została uśpiona , wszystko tak pięknie się rozwijało od początku , że praktycznie nie wierzyłem , że może mnie spotkać wręcz kataklizm. Tak...jeszcze raz muszę uderzyć się w piersi - to moja wina....
Armagedonu jednak był ciąg dalszy....nalot nie ustępował a wręcz zaczął dusić korale - nawet miękkie i wtedy pojawiły się długie brązowe nitki zakończone "bąblem"...

No to mam to co u mnie jeszcze nigdy nie gościło...otóż zawitało Dinoflagellata - zwane potocznie "dino"...
Pomyślałem sobie ,że zawalczę z tym dziadostwem bez "chemi"...Walka była dość mozolna i trudna- odsysanie co tylko się dało, rzadsze podmiany , więcej bakterii a nawet zaciemnienie na trzy pełne dni.
Po zaciemnieniu było nawet lepiej ale problem powolutku zaczął znów powracać jakby ze zdwojoną siłą...
Ręce mi już zaczęły opadać...pomyślałem więc , że bez "chemii" się nie obejdzie.... Pierwsza myśl - H2O2 - najzwyklejsza w świecie woda utleniona - taka z apteki ... poczytałem i jednak zrezygnowałem z tej metody. Jakoś do mnie nie przemówiła choć czytałem sporo , że niektórym pomogło nawet w tydzień.
Zacząłem pytać jeszcze kogo tylko znam...i pojawił się u mnie Norbert ze sklepu w Alejach z tajemniczą "pigułką"...
Zaaplikowałem tak jak zostało mi przekazane , dokupiłem ślimaki Turbo i po dwóch tygodniach śladu po "dino" nie ma...
Czy ta pigułka aż tak pomogła nie wiem (był to antybiotyk) czy też kumulacja moich wcześniejszych naturalnych prób + ta oto pigułka zadziałała.
W końcu nic nie pyli, skała czyściutka, odbudowa koralowców trwa...
Chciałbym w tym miejscu podziękować właśnie Norbertowi i Bartkowi (Teper). Bartek zapodał mi trochę SPS jako odbudowa masy koralowej.
Zmieniłem też całkowicie cyrkulację - faktycznie moje wcześniejsze ustawienie Korali nie było zbyt szczęśliwe - teraz ogarnia całkiem fajnie system...
Ufff....trochę się rozpisałem - było co nadrobić bo walka trwała 5 bitych miesięcy....
Powiem wprost - był już moment , że myślałem , że będę robił restart...lub nawet zrezygnuję bo uwierzcie mi - na akwarium morskie gdy zaatakuje "dino" po prostu nie da się patrzeć... do tego utrata koralowców....całkowita masakra.
Na szczęście jest już wszystko ok i akwarium znów cieszy oko...
Mam nadzieję , że nie zanudziłem zbyt mocno ...
Pozdrawiam
Piotr
Zoa nie ucierpiały - mają się wyśmienicie...
Path of the Dark Side...