Pseudotrophus Demasoni

Moderator: Opiekun_Forum

Awatar użytkownika
bynio67
Założyciel
Posty: 1964
Rejestracja: 15 listopada 2012, 22:02
Płeć: On
Lokalizacja: Tysiąclecie

Pseudotrophus Demasoni

Post autor: bynio67 »

Dziś chcę Wam przybliżyć gatunek który ja nazywam "Twarzą Malawii". Jest to ryba dosyć trudna w hodowli. Powodów jest kilka. Demasoni jest bardzo wymagający odnosnie diety. Często obserwuję kiedy "Demony" pasą sie na kamieniu porośniętym zielonym nalotem. To samo czynią skubiąc łodyżki roslin, których oczywiście nie jedzą, jesli są one odpowiednie do zbiorników typu Malawii. Gatunek ten jest zdecydowanie bardziej wrażliwy, od innych Mbuna na żywienie nieodpowiednymi pokarmami. Nawet dorosłym osobnikom należy podawać pokarm w niewielkich porcjach. Nie wolno ich przekarmiać. Ja swoim demasoni poza pokarmami na bazie spiruliny podaje jedynie artemię i cyklop. To tyle odnosnie karmienia. Kolejna sprawa to stresogenność. Demasoni jest małą rybką. A jednak zaleca się go hodować w dużych zbiornikach, dwukrotnie wiekszych niż np Saulosi, czy Sprengera. Dlaczego?
Ano dlatego ponieważ w małym zbiorniku, w towarzystwie innego gatunku młode Demasoni marnieją(dorosłe radza sobie świetnie). Sa płochliwe, zapadają im sie brzuchy. Zupełnie inaczej zachowują sie w akwarium jednogatunkowym, bądź dużym. Wówczas rosną prawidłowo. Poza tym litraż dobrze wpływa na ich wewnątrzgatunkową agresję. No chyba że mamy stado składające się z odpowiednio dużej ilości samic. U mnie w 112l. Pływają w układzie 3+11 i jak na razie jest spokój. Moje Demasoni pochodzą z trzech źródeł w tym jednego renomowanego Wrocławskiego hodowcy, który uważa że ma najlepsze ryby w Polsce. Drugą grupę stanowia ryby od porządnego hodowcy ze Słowacji. A trzecia najmniej liczna, bo tylko 3 osobniki, to pozostałość z zakupionych w Łodzi. Bardzo ciekawą cechą Demasoni jest ich "przywiązanie się do terytorium. Osobnik, który obrał sobie miejsce jako własne, nie wypuszcza sie poza jego teren. Najczęściej terenem tym jest grota, lub kilka kamieni. Bardzo śmiesznie wyglądało gdy przeławialem je do innego zbiornika. One nie uciekały w popłochu, lecz zachowywały sie jakby były na krótkiej niewidzialnej smyczy. Ja starając sie nie demontować aranżacji, unosiłem, lub przechylałem kamień, aby złowic Demasona, a on tylko na chwilę odpływał, w bliskie sasiedztwo i za chwile wracał więc kwestią czasu było jego wyłowienie.
Oto zdjęcia moich Demasoni.
Załączniki
DSC01691.JPG
DSC01691.JPG (135.15 KiB) Przejrzano 2523 razy
DSC01710.JPG
DSC01710.JPG (184.62 KiB) Przejrzano 2523 razy
DSC01730.JPG
DSC01730.JPG (112.25 KiB) Przejrzano 2523 razy
Awatar użytkownika
bynio67
Założyciel
Posty: 1964
Rejestracja: 15 listopada 2012, 22:02
Płeć: On
Lokalizacja: Tysiąclecie

Re: Pseudotrophus Demasoni

Post autor: bynio67 »

W ciągu ostatniego tygodnia. wyłowiłem dwa trupy demasoni.
Otóż z moich obserwacji wynika że dominujący samiec nie dołożył od siebie nic, poza tym że czasem przegonił rywala w krzaczki. U mnie jest sporo kryjówek, więc ryby mogą dowolnie wybierać miejsca odpowiednie dla siebie. I tak zostanie jeszcze kilka niezamieszkałych grot. Być może wpływ na łagodne usposobienie dominującego samca Demasoni ma obecność OK.8-9cm liczącej sobie 18miesięcy samiczki Dubois, która pływa w tym zbiorniku gościnnie(muszą młode Dubois podrosnąć, bo za bardzo im na głowę wchodziła)
Podsumowując w zbiorniku rządzi wymienione wcześniej Dama z Tanganiki. Nie przeszkadza to jednak pływać po całym zbiorniku samiczką Demasoni, które obierają także rewiry, niemniej jednak nie bronią ich zaciekle. Przede wszystkim z tego powodu iż tak jak napisałem wcześniej, ryb jest zdecydowanie mniej niż kryjówek. Między samcami dochodzi tylko do stroszenia płetw. I nie zauważyłem aby któryś próbował wejść rywalowi w rewir. Więc dlaczego zdechły dwa Demasoni?
Na podstawie tych zgonów nasunął mi się kolejny wniosek.
Otóż zdominowane samce, w bardzo osobisty sposób trakują sytuację w jakiej się znalazły. Wygląda na to że wyjątkowo źle znoszą porażki, a w konsekwencji rolę ryby nieistotnej, wypchniętej poza stado. Wiadomo że rany fizyczne, okaleczenia bolą. Ale prawdopodobnie Demasoni nie jest wogóle odporny na ból wewnętrzny, który wynika z jego niemocy pogodzenia się z zaistniałą sytuacją. Widziałem wiele razy zdecydowane ataki między np samcami Auratusa, Lombardo, czy Maingano. W wymienionych przypadkach nie było "zmiłuj się". Osobnik słabszy,
czasem pozbawiony, nie jednej płetwy stał pionowo np. za grzałką, aby nie mógł go dobić agresor. I pewnie gdyby nie interwencja hodowcy tam dokończył by żywota.
U moich Demasoni tak nie jest. Osobnik przegrany gaśnie powoli sam. Bynajmniej ja nie widziałem aby samiec dominujący pomógł mu w sposób bezpośredni. Obejrzałem denate z każdej ze stron. Proszę mi wierzyć, zero ran. Ani jednej nadszarpniętej płetwy, ani jednej wyrwanej łuski, oczy całe :( .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Galeria Ryb”