Orchidee - storczyki
: 01 stycznia 2015, 18:35
Dobry wieczór
Na wstępie przepraszam, że tak późno, ale ostatnie problemy nie nastrajały do robienia zdjęć, a co dopiero do napisania czegoś konkretnego.
Przedstawiam moje któreś z kolei hobby, aktualnie na podium na pierwszym miejscu z rybkami.
Zaczęło się jakieś osiem lat temu od pierwszego, zwykłego phalaenopsisa. Potem był kolejny, jeszcze jeden i jak robactwo rozpełzły się po domu. Był czas, że kupowałem co popadnie z przeceny, potem po odratowaniu sprzedawałem, zdarzyło mi się też wybierać z kontenera na śmieci .
Mam teraz na utrzymaniu około pięćdziesięciu swoich i ze dwadzieścia "koleżankowych", bo jej się już nie mieściły. Podlewałem najpierw deszczówką, ale po postawieniu akwarium przeszedłem na wodę z podmian, która koniecznie musi być miękka. Trochę z nimi jak z kaktusami, niektóre co dwa, trzy tygodnie nawet, byle wilgotność powietrza nie była za niska. Uprawiam głównie na południowym oknie, zasłoniętym firanką, na wschodnim i północnym, mam też kilka w piwnicy z opałem, bo chłodno zimą, oraz pierwszy raz w wiaderku zakopane w trocinach, w garażu. Wczesną wiosną zaczynam wynosić na taras chłodnoluby, a pod koniec maja jeszcze inne.
Czasu to trochę zabiera, ale jest odprężające i trochę wolniej tam się wszystko dzieje niż w akwarium, co nie znaczy, że wieje nudą - przed dwoma dniami zraszałem podłoże jednemu, a dziś widzę 5 cm pędu i cztery pączki! Na pytanie, co one mają takiego w sobie odpowiadam: "Zwierzęcy magnetyzm!". Obok cotygodniowego przeglądu i wybierania delikwentów do przelania lub namoczenia, rano podczas mycia zębów jedną ręką, robię obchód z opryskiwaczem ciśnieniowym w drugiej, spryskując wierzch podłoża lub korzenie i mech tych wiszących na podkładkach czy rosnących w bardzo grubej korze i korkach od wina.
Za opiekę odwdzięczają się kwitnieniem oraz zapachem, który niekiedy potrafi dać w kość (śmierdzieli na razie nie posiadam). Niestety przy większej ilości zdarzają się choroby i szkodniki, choćby ostatni najazd "czeskich" tarczników, na które przerobiłem już prawie wszystkie specyfiki dostępne na naszym rynku, wspomagając się denaturatem i gnojówką z wrotycza, a jeszcze mendy wracają.
Poza powyższymi problemami większość jest łatwa w uprawie i zdecydowanie polecam, jest wiele gatunków, które cieszą oko, lecz kwitną krótko lub raz do roku i rzadko spotyka się je w kwiaciarniach czy marketach, jak oklepane cambrie czy phalaenopsisy.
To część kolekcji, zdjęcia w większości z 2014 r:
Rossioglossum Grande, to, co Tygryski lubią najbardziej. Od kwietnia do października na dworze i na Święta wygląda tak:
Tolumnie, jakieś hybrydy, jest ich mnóstwo w różnych wariacjach kolorystycznych. Lubią słońce, ciepło i w miarę sucho, w naturze rosną nawet na pustyni na kaktusach. Maleństwa:
Brassolaeliocattleya Memory Tiang - wielkie kwiaty. Kwitnie krótko i pachnie jak tanie, chińskie obuwie
Laeliocattleya Netrasiri Waxy Jaurung AM - nazwa koszmarna, za to kwiaty trwałe, piękne i pachnące. Zapach od rana do południa w całym domu, zaraz po przebudzeniu trzeba otwierać okna. I tak przez miesiąc, półtora. Im cieplej, tym mocniej pachnie.
Neofinetia falcata, storczyk Samurajów. W dawnej Japonii każdy wojownik, poza umiejętnością machania mieczem musiał być wrażliwy na piękno i miał przywilej oraz nakaz uprawiania tych roślin. Kwiaty maleńkie, pachnące wieczorem i nocą.
Sophrolaeliocattleya Tropical Pointer. Nie kwitła przez kilka lat, a jak zaczęła, to teraz kilka razy w roku. Pachnie ładnie.
Laelia purpurata var. Werkhauseri, "wiedźmią orchideą" zwana. Kwitnie krótko, ale kwiaty są ogromne i wspaniale pachnie. Kiedyś miałem wybór: storczyk i pole namiotowe, albo wygodne łóżko w hotelu. Wybrałem ją i nie żałuję (choć w nocy mi namiot podtopiło).
Oncidium 'Tiny Twinkle', maleństwo pachnące cynamonem:
Brassocattleya Maikai, kwitnie tylko zimą:
i jest jeszcze tego trochę. Liczba tych, które mi jeszcze nie kwitły, drastycznie się zmniejsza. Chętnie służę radą i pomocą.
Na wstępie przepraszam, że tak późno, ale ostatnie problemy nie nastrajały do robienia zdjęć, a co dopiero do napisania czegoś konkretnego.
Przedstawiam moje któreś z kolei hobby, aktualnie na podium na pierwszym miejscu z rybkami.
Zaczęło się jakieś osiem lat temu od pierwszego, zwykłego phalaenopsisa. Potem był kolejny, jeszcze jeden i jak robactwo rozpełzły się po domu. Był czas, że kupowałem co popadnie z przeceny, potem po odratowaniu sprzedawałem, zdarzyło mi się też wybierać z kontenera na śmieci .
Mam teraz na utrzymaniu około pięćdziesięciu swoich i ze dwadzieścia "koleżankowych", bo jej się już nie mieściły. Podlewałem najpierw deszczówką, ale po postawieniu akwarium przeszedłem na wodę z podmian, która koniecznie musi być miękka. Trochę z nimi jak z kaktusami, niektóre co dwa, trzy tygodnie nawet, byle wilgotność powietrza nie była za niska. Uprawiam głównie na południowym oknie, zasłoniętym firanką, na wschodnim i północnym, mam też kilka w piwnicy z opałem, bo chłodno zimą, oraz pierwszy raz w wiaderku zakopane w trocinach, w garażu. Wczesną wiosną zaczynam wynosić na taras chłodnoluby, a pod koniec maja jeszcze inne.
Czasu to trochę zabiera, ale jest odprężające i trochę wolniej tam się wszystko dzieje niż w akwarium, co nie znaczy, że wieje nudą - przed dwoma dniami zraszałem podłoże jednemu, a dziś widzę 5 cm pędu i cztery pączki! Na pytanie, co one mają takiego w sobie odpowiadam: "Zwierzęcy magnetyzm!". Obok cotygodniowego przeglądu i wybierania delikwentów do przelania lub namoczenia, rano podczas mycia zębów jedną ręką, robię obchód z opryskiwaczem ciśnieniowym w drugiej, spryskując wierzch podłoża lub korzenie i mech tych wiszących na podkładkach czy rosnących w bardzo grubej korze i korkach od wina.
Za opiekę odwdzięczają się kwitnieniem oraz zapachem, który niekiedy potrafi dać w kość (śmierdzieli na razie nie posiadam). Niestety przy większej ilości zdarzają się choroby i szkodniki, choćby ostatni najazd "czeskich" tarczników, na które przerobiłem już prawie wszystkie specyfiki dostępne na naszym rynku, wspomagając się denaturatem i gnojówką z wrotycza, a jeszcze mendy wracają.
Poza powyższymi problemami większość jest łatwa w uprawie i zdecydowanie polecam, jest wiele gatunków, które cieszą oko, lecz kwitną krótko lub raz do roku i rzadko spotyka się je w kwiaciarniach czy marketach, jak oklepane cambrie czy phalaenopsisy.
To część kolekcji, zdjęcia w większości z 2014 r:
Rossioglossum Grande, to, co Tygryski lubią najbardziej. Od kwietnia do października na dworze i na Święta wygląda tak:
Tolumnie, jakieś hybrydy, jest ich mnóstwo w różnych wariacjach kolorystycznych. Lubią słońce, ciepło i w miarę sucho, w naturze rosną nawet na pustyni na kaktusach. Maleństwa:
Brassolaeliocattleya Memory Tiang - wielkie kwiaty. Kwitnie krótko i pachnie jak tanie, chińskie obuwie
Laeliocattleya Netrasiri Waxy Jaurung AM - nazwa koszmarna, za to kwiaty trwałe, piękne i pachnące. Zapach od rana do południa w całym domu, zaraz po przebudzeniu trzeba otwierać okna. I tak przez miesiąc, półtora. Im cieplej, tym mocniej pachnie.
Neofinetia falcata, storczyk Samurajów. W dawnej Japonii każdy wojownik, poza umiejętnością machania mieczem musiał być wrażliwy na piękno i miał przywilej oraz nakaz uprawiania tych roślin. Kwiaty maleńkie, pachnące wieczorem i nocą.
Sophrolaeliocattleya Tropical Pointer. Nie kwitła przez kilka lat, a jak zaczęła, to teraz kilka razy w roku. Pachnie ładnie.
Laelia purpurata var. Werkhauseri, "wiedźmią orchideą" zwana. Kwitnie krótko, ale kwiaty są ogromne i wspaniale pachnie. Kiedyś miałem wybór: storczyk i pole namiotowe, albo wygodne łóżko w hotelu. Wybrałem ją i nie żałuję (choć w nocy mi namiot podtopiło).
Oncidium 'Tiny Twinkle', maleństwo pachnące cynamonem:
Brassocattleya Maikai, kwitnie tylko zimą:
i jest jeszcze tego trochę. Liczba tych, które mi jeszcze nie kwitły, drastycznie się zmniejsza. Chętnie służę radą i pomocą.