Dobry wieczór.
Nie spieszyło mi się z nowym postem, bo przecież się nic u mnie nie zmienia, poza jednym szczegółem. Ale jak sobie popatrzyłem na poprzedni post, to jednak coś trzeba zamieścić i napisać. I jak rzadko, to więcej.
Na początek - glon - compsopogon. Nic nie pomagało. Ani zaciemnianie, ani lanie więcej carbo, nawet punktowo, a skubanie to już w ogóle była porażka. Przy okazji - amanki go NIE JEDZĄ. Nawet głodne. Co pomogło? Siostra i nawóz. Siostra, bo przyjechała z testem na NO3 i wyszło najmniej na skali a nawóz, bo przy okazji zamówiłem makro w soli - symfonię złota - i zacząłem lać. Teraz niedobitki znikają w oczach i w czeluściach wężyka do odmulania.
Kolejny glon - nitki. Porosły mi mchy, ale i na nie przyjdzie kolej, jak dojdę, co jest jeszcze nie tak. Przy okazji - amanki nitek NIE JEDZĄ. Przed podawaniem nawozu musiałem też skrobać przednią szybę, teraz też rosną, ale mikroskopijne.
Woda:
Chyba wreszcie doszedłem do tego, skąd takie wysokie ph plus niewyjaśnione redkowe zgony. Przygotowując się na nowe krewetki, od hodowcy z prawdziwego zdarzenia, przestałem dolewać kranówy do deszczówy. Ph spadło po trzech tygodniach takich podmian do 7,2, twardości do 4. Niech sobie teraz bazalt ją zatwardza. Od tego czasu padła mi tylko jedna krewetka, ale możliwe, że ze starości, bo wielka była.
Flora:
Tu bez zmian. Raz na dwa tygodnie daję kurom rzęsę i pistię, wywalam najasa. Limnobium od siostry ładnie rośnie, co mnie cieszy, bo pierwsze podejście zaraz po starcie akwarium skończyło się klęską ( światło barwy 4000k było gwoździem do trumny). Najszybciej na nawóz zareagowała staurogyne ciemnymi listkami.
Martwiłem się, że kryprokoryny nie chcą się rozrastać i np po prawej jest trochę pustawo. Już się nie martwię. Pellia szaleje. Duży heniek postanowił zarosnąć plażę i przechodzi przy szybie na drugą stronę.
Fauna:
Doszły cztery wyżej wspomniane amanki. Dzięki nim ilość kup w christmasie wzrosła niewspółmiernie do korzyści z ich posiadania. Cztery taikrystale od MarSza i odpady sakurowe ładnie trzymają się już prawie miesiąc, moje niedobitki również. Jak redek przybędzie, amanki wylatują.
Zniknęły przytuliki.
Zniknęła jedna młoda panda.
Przybyły cztery razborki dla wymieszania krwi. Niespodzianka! To nie briżitki, tylko urophthalmoidesy, bo się nie wybarwiły. Pozostałe razbory nie widzą różnicy i pływają wszystkie razem.
Przybyły mi również dwa military hitlery, na miejsce padniętej neritiny. Teraz codziennie rano muszę przyklejać termometr i inne przyssawki. Przedniej szyby nie chcą czyścić, przecież ja to robię, więc po co...
Na koniec miała być rewolucja w oświetleniu.
Miała, bo nic z tego nie wyszło. Chciałem sobie zrobić nocne, coby sumy oglądać bez latarki. No i zrobiłem, nieduże, żeby tylko okolice plaży podświetlić. Raptem trzy niebieskie diody.
Tyle że nikt nigdzie nie napisał, że SUMIKI SZKLISTE NIE LUBIĄ NIEBIESKIEGO ŚWIATŁA. Teraz mogę sobie co najwyżej zacieki i rysy na szybie pooglądać, bo widać każdą, nawet najmniejszą. Załamać się można.
Ogólne chyba nie jest jednak tak źle.
Pełnia światła: wszystko widać.
Diodowe światło: trochę widać.
Nocne światło: g..... widać. Bez karmnika jest tak samo. I przy okazji, sumy boją się też tej zielonej lampki z aparatu, co po ciemku pomaga ostrość złapać.
Zarasta, niczym Pustynia Błędowska. Trzeba będzie wniosek do Unii napisać o dofinansowanie do karczowania.
Ekipa korzysta, póki może:
Golden snow powooli skubie. Ślimaki są szybsze.
Taikrystalka (krystaiwanka?):
Największa z redek pręży swe wdzięki, ona jeszcze ze starej ekipy:
Mieszane razborkowe towarzystwo:
A na koniec: idzie zima, pługi trenują przed opadami:
