Big daddy, potwierdzam

mają tam jeszcze taki żwirek - własnie z niebieskimi kolorowymi kamykami i kawałem szkła pośrodku. Zawsze plątały się wokół nitki mchu jawajskiego
Wracamy do tematu
Wstawię tu zaraz zdjęcia owego 50 litrów, wydawało mi się wtedy spełnieniem wszelkich marzeń, było ogromne

Wydaje mi sie , że wtedy mogłam mieć jakieś 11-12 lat.
Z tego co kojarzę pierwsza "aranżacja" była z kieliszkami, później zasypałam jednak żwirkiem. Paluchy poodbijane, gdyż w domu miałam już wtedy rodzeństwo, które aktywnie spędzało czas w moim pokoju, podejmując się również opieki nad rybkami
Kiedyś woda zrobiła się porządnie mętna i rybki zaczęły przenosić się do lepszego świata. Zamieszałam siatką , żeby wyłowić jakieś trupki z dna.... Poruszyły sie trupki i kamienie też. To mnie trochę zastanowiło, wiec kamyki też wyjęłam. Pamiętacie orzeszki arachidowe w polewie ? Moja siostra razem z koleżanką podzieliły się z głodnymi zwierzątkami..... Trochę później, druga siostra miała kilka lat, kiedy znalazłam w dużym pokoju pojemniczek zatkany szmatką. Po usunięciu szmatki okazało się , że śmierdzą w środku na wpół rozłożone skalary....
Generalnie obsada była standardowa - neonki, mieczyki, gupiki, danio, glonojady i kiryśniki

Wielkopłetwy też pamiętam. A roślinki kupowałam w mieszkaniu prywatnym u pani O. Pani miała malusi pokoik. Po prawej było łóżko i chyba szafka - po lewej był regał. Dwa długie akwaria (wydaje mi sie ze maksymalnie mogły mieć 120 cm) i krótsze takie moze 50 cm. I jeszcze jakaś szafeczka z akwariami pod oknem. Bąbelkowało to wszystko i szumiało , kupowałam te roslinki (czasem rybki) za całą dostępną kasę :o Pamiętam, że pani miała wielkie skalary w dolnym akwarium

Roślinki u mnie zdychały, więc panią O. dość często odwiedzałam. Poza tym, widziałam na własne oczy, że żadne grzyby na ścianach nie rosną przy takiej ilości wody, wiec argumenty mamy mogłam spokojnie zignorować, bez wyrzutów sumienia
Przy 50 litrach w jakiś sposób dotarło do mnie że nie trzeba tego zwiru co miesiąc płukać

A to kwestia filtra, bo razem z akwarium miałam już taki plastikowy wypasiony, ze ho ho. Fizelinkę sie owijało wkoło patyczka i zapinało takimi igiełkami. I to było wszystko w "pudełeczku".
Później się przeprowadziliśmy do domku - noooo i rozwinęłam skrzydła

Zbiorniki były wtedy chyba 2 czy 3.
Pojawiły się pielęgnice zebry - które nawet się rozmnożyły - oczywiście bardzo się cieszyłam, bo przecież rozmnożyć pielęgnice to wyczyn nie lada

Rosły sobie małe pchełki i musiałam je rozdzielać do kolejnych zbiorników. Nawet moi dziadkowie mieli jedno akwarium wstawione do siebie , żeby dzieciaki u nich dorastały a ja snułam plany co zrobię z zarobioną kasą

Aż prysły wszystkie marzenia, kiedy ze słoikiem pełnym moich "dzieciaków" żebrałam w sklepach, żeby choć za darmo wzięli .... Wzięła pani w alei 8.
Kupiłam też sumy clariasy. Małe łaciate sumiki, takie krówki. I one sobie rosły.... i rosły .... Aż trzeba było im kupić specjalne akwarium 112 litrów

Własnie w nim te zebry zrobiły dzieci

Później kupiłam też pielęgnice pawiookie

Ponieważ clariasy to dość szybko rosnąca ryba - zupełnie przypadkiem trafiła się niezwykle atrakcyjna oferta odkupienia 220 litrowego akwarium ze żwirkiem. Cóż mogłam zrobić... Rzecz jasna 112 nie zostało zastąpione nowym

Nowe stanęło obok. Pamiętam, że wzdłuż ścian się nie zmieściło, wiec stanęło w poprzek pokoju

Zanim wyprowadziłam się do męża - w pokoju zmieściło się chyba 5 zbiorników. (I w dalszym ciągu nie było grzyba na ścianach - nawet nie skraplało się w oknach

)
cdn
